Brutalna prawda
Komentarze: 0
Wiele znanych mi osób bagatelizuje ludzi, którzy przechodzą przez ciężkie chwilę zakładając mylnie, że czas leczy rany.
Czas nie LECZY. ON pozwala nam odizolować się od sytuacji, która swojego czasu była dla Nas celem życia.
Czy w związku z tym, że coś było dla nas sensem życia, powodem by wstawać każdego dnia, możemy to, kolokwialnie mówiąc, OLAĆ? Myślę, że wiele osób tak właśnie robi, ale dzięki temu wcale nie jest lepiej. Jest gorzej, bo ta bestia i żal, które w nas siedzą w końcu gdzieś muszą uciec.
Jeśli trzymamy to w sobie to prędzej czy później odbija się na zdrowiu, jeśli zbyt gwałtownie chcemy się tego pozbyć, też nie jest dobrze.
Idealnym, wręcz złotym środkiem jest znalezienie sposobu, by ten ładunek emocji, który w nas tkwi wychodził powoli, aczkolwiek sukcesywnie.
Jak to zrobić? Dla mnie też nie było łatwe.
BA budzę się czasem czując pustkę w miejscu, w którym kiedyś miałem serce, ale z każdym dniem jest coraz lepiej.
Ludzie myślą, że pierwsze dni są najgorsze. Jest to jednak pewne uproszczenie.
Mówi się o różnicach między kobietą i mężczyzną po zerwaniu.
Kobieta podobno przez pierwszy miesiąc chodzi w poplamionych dresach, poprawia sobie nastrój przez różne kaloryczne przekąski. Czasem przyjaciółki wpadną z winem i razem we dwie lub pięć narzekają na "byłego".
Sprawa w przypadku mężczyzn wygląda nieco inaczej.
Nasze rozstania wyglądają tak, że przez pierwszy miesiąc jesteśmy Bogami, nic nam nie może zaszkodzić. Po miesiącu jednak stajemy się wrażliwi i drażliwi na każdy bodziec z zewnątrz.
Zachowujemy się trochę jak kobiety przez te kilka dni w miesiącu.
Tak naprawę to, co się wówczas dzieje u nas w głowach i sercu jest wieloma reakcjami na raz o które nikt normalny by nas nie podejrzewał.
Bo co tak naprawdę facet może czuć? Przecież powinien być twardy i niezniszczalny.
Owszem, tacy jesteśmy, ale tylko z zewnątrz. Nie pokazujemy słabości, bo musimy bronić tego co nasze, to my mamy być tymi twardymi, etc. i dlatego żyjemy krócej od Was drogie panie.
A co jeśli juz przetrwamy ten pierwszy dzień i budzimy się następnego ranka?
Tu zaczynają się prawdziwe schody.
Bo cóż to za motywacja wstawać kiedy nasze słońce nie chce wyjść i przez kolejne miesiące nie wychyli nawet promyka nadziei?
Poranek, który zawsze był do bani, staje się jeszcze gorszy. Dwa kubki kawy stały się jednym. Jej smak zamiast gorzki, jest po prostu nijaki. Ni to kawa, ni muł z dna najbardziej zanieczyszczonej rzeki.
Kiedy sięgamy po kromkę chleba, patrzymy na nią i zastanawiamy się co z nią zrobić. Czy to się je, a może jest po prostu marną dekoracją?
Wyjście do pracy- zamiast całusa na pożegnanie, jest pusty wieszak, na którym nie ma drugiej kurtki.
Co wówczas nam pozostaje?
Przecież nie usiądziemy w piżamie i nie będziemy płakać, bo w końcu życie toczy się dalej.
Ha!
Dobre sobie.
Mijają dni, tygodnie, a w końcu miesiące. Zaczynamy powoli odżywać. Być może niektórzy z nas są już na etapie nowego związku, albo wręcz dopiero budzą się z "zimowego snu"
Chodzimy do tej samej pracy, już nie mamy ochoty nawrzeszczeć na każdą mijaną na ulicy szczęśliwą parę. Słowem, jakoś żyjemy.
Słowo JAKOŚ, padło tu nie przez przypadek.
Niektórzy z nas żyją jak żyli. Praca- dom, dom-praca. Nie zmieniają swojego życia, bo nic prócz tych dwóch rzeczy im nie pozostało.
A co jeśli się mylą?
Nie jesteśmy bezmyślnymi neandertalczykami, którzy swoje emocje, uczucia podporządkowują prawom natury.
Przecież możemy zacząć życie od początku, prawda?
Kiedy już po wielu tygodniach cierpienia otrząśniemy się z pierwszego snu, mamy dwie możliwości. Pierwsza: dom i praca.
Druga: Przemyśleć swoje życie od początku.
Dlaczego mielibyśmy to robić?
Nie ma ku temu głębszego powodu. To co powinno determinować chęć zmiany, musi wyjść tylko i wyłącznie od nas.
Jest jedna bardzo piękna maksyma.
"Jeśli życie dało Ci cytryny, zrób z nich lemoniadę"
To co miało się stać najgorszego w naszym życiu, już się stało, prawda? Nie przewidujemy, że może spotkać nas coś straszniejszego niż złamane serce.
Dochodzimy do wniosku, że z dna jest tylko jedno wyjście, ku górze.
Prawda, ale nikt przecież nie obiecywał, że droga na szczyt będzie łatwa i przyjemna.
Jeśli chcemy coś zmienić w swoim życiu, po prostu to róbmy. Nie ma już przy nas osoby, która (przynajmniej z założenia) motywowała nas do lepszych rzeczy.
Dodaj komentarz